10. kadencja, 13. posiedzenie, 2. dzień (13-06-2024)
9. i 10. punkt porządku dziennego:
9. Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy - Prawo komunikacji elektronicznej (druk nr 423).
10. Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy - Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo komunikacji elektronicznej (druk nr 424).Poseł Grzegorz Adam Płaczek:
Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Muszę powiedzieć, że jestem zafascynowany, bo nie spodziewałem się, że nawet debatując nad tego typu ustawą, aż tak bardzo będziecie się państwo przerzucać politycznym błotem. Ustawa jest ważna. Wiemy, że jesteśmy w niedoczasie, ale głównie słyszymy o mocnych punktach tej ustawy, dlatego pozwolę sobie skupić się na tych słabszych stronach projektu i na zagrożeniach.
Debatujemy dziś nad projektem ustawy - Prawo komunikacji elektronicznej, druk nr 423. Tekst ustawy liczy, uwaga, 322 strony. Załączniki oraz projekty rozporządzeń to kolejne, uwaga, 2857 stron. Łącznie to ponad 3 tys. stron. Czy ktoś upadł na głowę? Mieliśmy upraszczać życie Polakom i przedsiębiorcom, a idziemy w stronę kolejnych dokumentów, papierologii i zapisów.
W 2016 r. Komisja Europejska zaprezentowała długo zapowiadaną kompleksową reformę regulacji telekomunikacyjnych. Konieczność opracowania ustawy - Prawo komunikacji elektronicznej wynika z konieczności wdrożenia do polskiego porządku prawnego przepisów unijnej dyrektywy.
W ustawie poza technicznymi kwestiami znalazło się niestety wiele budzących wątpliwości zapisów, których wdrożenie uderza w prywatność obywateli i bezpośrednio w przedsiębiorców. Przykładem może być art. 43, który jasno stwierdza, iż przedsiębiorca telekomunikacyjny będzie zobowiązany do zapewnienia warunków technicznych i organizacyjnych dostępu i utrwalania danych oraz prywatnych informacji, do których będą miały dostęp Policja, Biuro Nadzoru Wewnętrznego, Straż Graniczna, Inspektorat Wewnętrzny Służby Więziennej, Służba Ochrony Państwa, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego, Żandarmeria Wojskowa, Centralne Biuro Antykorupcyjne oraz, uwaga, Krajowa Administracja Skarbowa, czyli skarbówka. Innymi słowy, bez jakiejkolwiek świadomości i zgody Polaków te podmioty potencjalnie otrzymają dostęp do informacji, kto z kim kontaktował się za pomocą komunikatorów elektronicznych, danych abonentów i użytkowników, a w szczególności do ich imienia i nazwiska, numeru PESEL, adresu korespondencyjnego, REGON-u, NIP-u czy danych lokalizacyjnych. Proponuję również dołączyć do tej listy numer buta abonenta oraz informację, w której restauracji ktoś jadł obiad, chociaż do tego skarbówka zgodnie z ustawą będzie miała dostęp - wystarczy, że sprawdzi lokalizację danej osoby.
A to dopiero początek. Nie dość, że na przedsiębiorców spadnie obowiązek rejestrowania i archiwizowania danych oraz prywatnych informacji dotyczących Polaków, to jeszcze firmy będą musiały za to zapłacić. Kuriozalny zapis art. 43 stanowi, iż cały nowy system inwigilacji Polaków sfinansuje sam przedsiębiorca. Ustawa słowem nie porusza kwestii rekompensat kosztów ponoszonych przez przedsiębiorców telekomunikacyjnych realizujących ustawowe obowiązki na rzecz administracji publicznej. Przecież to jest łupienie Polaków i przedsiębiorców.
Ustawodawca na tym się nie zatrzymał, lecz poszedł dalej. Nie tylko chce kontrolować komunikatory Polaków, ale także zamierza jeszcze bardziej szczegółowo kontrolować przedsiębiorców. Działania kontrolne prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej związane z rozszerzeniem uprawnień kontrolnych pracowników tego urzędu, co zostało zawarte w art. 426, są ewidentnie zbyt szerokie, a drobiazgowość kontroli obywatela i innych podmiotów już wkrótce może zacząć przypominać drobiazgowość dającą się zauważyć w państwach policyjnych.
Bardzo poważne wątpliwości budzi wielokrotnie używany w ustawie zwrot ˝sytuacja szczególnego zagrożenia˝. W myśl konstytucji sytuacja szczególnego zagrożenia jest to zdarzenie, które uzasadnia wprowadzenie stanu nadzwyczajnego. To znaczy, że zaistniało takie zagrożenie, wobec którego przeciwdziałanie środkami konstytucyjnymi jest niewystarczające, więc państwo musi zastosować środki nadzwyczajne. Używanie w ustawie tak nieprecyzyjnego pojęcia jak ˝sytuacja szczególnego zagrożenia˝ może powodować wątpliwości interpretacyjne. Czy owa sytuacja ma być rozumiana jako zdarzenie uzasadniające wprowadzenie stanu nadzwyczajnego czy uzasadniające podjęcie wewnętrznych działań u przedsiębiorcy komunikacji elektronicznej? Kto będzie decydował ostatecznie o tym, czy owa sytuacja szczególnego zagrożenia ma miejsce?
Art. 41 również wydaje się zbyt ogólny i nieprecyzyjny. Nakłada on bowiem w sytuacji szczególnego zagrożenia na przedsiębiorcę telekomunikacyjnego obowiązek nieodpłatnego udostępniania innemu przedsiębiorcy telekomunikacyjnemu urządzeń telekomunikacyjnych niezbędnych do przeprowadzenia akcji ratowniczej lub zapewnienia porządku publicznego. Kierunek jest tu właściwy, ale kto będzie decydował o tym, które urządzenie jest niezbędne, a które nie? Ustawa nie chroni w tym przypadku przedsiębiorców przed potencjalnymi nadużyciami ze strony innych firm.
Na koniec: wszyscy my, posłowie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy naprawdę chcemy pozwolić w Polsce na to, aby nowa ustawa wprowadzała możliwość blokowania komunikatorów. O tym dzisiaj nie słyszeliśmy. Naprawdę tak ma wyglądać nasza wolność w Polsce?
W klubie Konfederacji cenzurze i cyfrowej inwigilacji mówimy głośne ˝nie˝. Projekt wymaga dalszych prac w ramach Komisji Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii.
Przebieg posiedzenia