10. kadencja, 25. posiedzenie, 3. dzień (20-12-2024)

17. punkt porządku dziennego:

Sprawozdanie Rady Ministrów z realizacji ustawy z dnia 4 lutego 2011 r. o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3 w 2023 r. wraz ze stanowiskiem Komisji Polityki Społecznej i Rodziny (druki nr 731 i 791).

Poseł Roman Fritz:

    Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Sprawozdanie rządu pokazuje nam różnego rodzaju dobrodziejstwa, jakie nasze najcenniejsze skarby, czyli mali Polacy, uzyskają za pośrednictwem państwowych urzędników. W domyśle chodzi o dobrodziejstwo przebywania w domu, lecz bez opieki rodziców, bądź też w specjalnych przybytkach powszechnej szczęśliwości dziecięcej, zwanych żłobkami. Konotacje językowe nie pozostawiają wątpliwości. Chodzi po prostu o małe żłoby lub tzw. kluby dziecięce.

    Przedstawione sprawozdanie pokazuje ogólne i szczegółowe zasady funkcjonowania żłobków czy klubów dziecięcych. Dowiadujemy się o tym, ile metrów kwadratowych takich instytucji ma przypadać na jedno maleństwo, jakie są wymogi sanitarno-lokalowe, ile ma tam pracować opiekunów, jak kształtują się opłaty za żłobek, kto ma to nadzorować, komu ma przypaść ten wyjątkowy przywilej umieszczenia w żłobkach swoich pociech, i o temu podobnych technikaliach. Dowiadujemy się ze sprawozdania również tak niesamowitej rewelacji, iż 97,7% wszystkich niań stanowią kobiety. Sprawozdanie stało się więc typowym wytworem urzędniczej instrukcji obsługi cepa, obejmującym ponad 30 stron tworu suto opłacanego z naszej, podatników, krwawicy.

    (Głos z sali: Naprawdę? Takie słowa?)

    Ani słowem autorzy raportu nie potrafili jednak zająknąć się w sprawie kwestii fundamentalnych i najważniejszych z punktu widzenia dziecka, rodziców i zatrudnionego w żłobkach personelu. Starałem się dociec, czy są jakiekolwiek plusy korzystania ze żłobków. Owszem, znalazłem jeden. Ze względu na ludnościową zapaść i preferowany obecnie demograficzny model 2+1 jest to chyba jedyna możliwość kontaktu dziecka z rówieśnikami. Po prostu innych dzieci wokół już praktycznie nie ma, bo Polska wymiera. Liczba minusów jest jednak wielokrotnie większa. Z uwagi na brak czasu wymienię tylko niektóre aspekty.

    Pierwszy: wyżywienie, dieta. Jak wygląda wyżywienie dziecka w żłobku? Kuchnia? Własne kucharki na placówce jako podstawa zdrowego żywienia? Zapomnijcie. W żłobkach najczęstszą formą wyżywienia jest zwyczajny catering. Jak się państwo domyślacie, dla małych dzieci jest to wręcz niedopuszczalne. Rodzice i personel tak naprawdę do końca nie wiedzą, z czego składają się dziecięce potrawy i co w nich się znajduje, pomimo zapewnień i podpisanych umów z firmami cateringowymi.

    Dwa: pasożyty. Brak wstępnych badań na pasożyty, co niegdyś było normą w czasie rozpoczęcia roku szkolnego. W konsekwencji powoduje to u wielu dzieci przewlekłe infekcje i uczęszczanie do placówek w trakcie choroby. Według relacji personelu zatrudnionego w żłobkach tak jest praktycznie non stop. Rodzice bardzo często na różnego rodzaju forach wręcz informują się nawzajem, jakich używać wymówek, aby dziecko chore zostało wpuszczone do żłobka. W efekcie rzecz jasna to pracownicy zatrudnieni w żłobkach mają problem z pasożytami. Nie przewidziano bowiem w ministerialnych czeluściach, by personel mógł mieć w tym kierunku wykonywane regularne badania, a właśnie to ten personel i jego rodziny są w takiej sytuacji szczególnie narażeni na infekcje.

    Trzy: brak lekarzy pediatrów. Kiedyś raz w tygodniu do żłobka przyjeżdżał lekarz pediatra i badał kontrolnie wszystkie dzieci. To była bardzo dobra forma. Teraz nic o tym nie ma.

    Cztery: ciocie. Nigdy żadna ciocia w żłobku nie zastąpi mamy. Mimo że wiele cioć oddaje swoje całe serce, to jednak nigdy nie jest ani nie będzie prawdziwa mama. Niestety cały czas mamy do czynienia z promocją postawy: realizuj się, a państwo wychowa ci dziecko. Idealnie współgra to z popularnym hasłem powtarzanym w czasach poprzedniej komuny: wszystkie dzieci są nasze, czyli stanowić mają własność państwa. A przecież powinna być promowana i afirmowana po prostu rodzina. Działania tego rządu światowej rewolucji z jej delegatem na Polskę w postaci Donalda Tuska w ogólności, a omawiany projekt w szczególności nie podejmują najważniejszego wyzwania, przed jakim stoi Polska, a mianowicie demograficznej zapaści polskiego narodu.

    (Poseł Jakub Rutnicki: In vitro. 5 tys. ciąż. Jesteś przeciw.)

    Polska wymiera. Dzietność Polek w 2023 r. to już poniżej 1,16 dziecka. To jest prawdziwy dramat. Nie poprawią tej sytuacji programy socjalne czy państwowe systemy opieki nad dziećmi. Jedynym długofalowym rozwiązaniem jest sformułowanie klarownego przekazu, który ponad podziałami powinien być artykułowany i utrzymywany w przestrzeni publicznej. Co stanowić miało przekaz i kto byłby odpowiedzialny za jego kolportowanie? Rzecz jasna już od najmłodszych lat, właściwie od przedszkola każde polskie dziecko powinno wiedzieć, że największe szczęście, jakie może je spotkać w życiu, to założenie rodziny i posiadanie licznej gromadki dzieci, a więc afirmacja rodziny i afirmacja dzietności. Odpowiedzialni za to przesłanie są oczywiście przede wszystkim rodzice, a także ci wszyscy, którzy mają wpływ na kształtowanie się opinii publicznej: dziennikarze, politycy, katecheci, nauczyciele, youtuberzy itd., itp. A contrario przedstawiciele tej koalicji światowej rewolucji nawet podczas tej dyskusji po prostu cieszą się z faktu...

    (Poseł Jakub Rutnicki: Co ty gadasz za bzdury, człowieku?)

    ...że Polacy (Dzwonek) będą masowo oddawać swoje dzieci obcym ludziom. Stawiacie sprawę na głowie.

    Wicemarszałek Monika Wielichowska:

    Dziękuję bardzo.

    Poseł Roman Fritz:

    Wnioski, powiem trzy słowa. Koszt programu to przeszło 3,1 mld zł.

    (Głos z sali: O czym ty mówisz?)

    (Głos z sali: Przestań bredzić.)

    Koszt dla każdego Polaka to 80 zł, np. moja rodzina zapłaci 400 zł. To coraz więcej miejsc opieki dla dzieci ukraińskich. To kolejny program, na który wydajemy miliardy, a w demografii nic nie zmienia się na lepsze.

    Wicemarszałek Monika Wielichowska:

    Miały być trzy wnioski, panie pośle. Wniosków tutaj nie słyszę.

    Poseł Roman Fritz:

    Polacy potrzebują wyższej kwoty wolnej od podatku, dobrowolnego ZUS-u. Rodzice powinni móc sami wychowywać dzieci. Dziękuję. (Oklaski)


Przebieg posiedzenia