10. kadencja, 29. posiedzenie, 1. dzień (20-02-2025)

5. punkt porządku dziennego:

Sprawozdanie Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej (druki nr 933 i 957).

Poseł Krzysztof Szymański:

    Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Dziś zajmujemy się rządowym projektem ustawy o zmianie ustawy o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej, ale de facto jest to projekt, który wprowadza regulacje dotyczące monitorowania i utylizacji materiałów niebezpiecznych zatopionych w polskich wodach. Generalnie to jest krok w dobrą stronę - w końcu temat ten wymaga pilnej reakcji. Ale warto przyjrzeć się tej sprawie nieco bliżej.

    Czy rząd podjął działanie, bo kieruje się troską o bezpieczeństwo obywateli i o ochronę środowiska? Nie. Podjął działanie, bo musi, bo tak kazała Unia Europejska w ramach tzw. kamienia milowego Krajowego Planu Odbudowy. To nie jest przykład suwerennej polityki. To jest przykład polityki biernej, reaktywnie wymuszonej i przede wszystkim spóźnionej. Przez lata kolejne ekipy rządzące unikały tego tematu. Bałtyk traktowano jak wysypisko problemów, które można ignorować. A dziś, pod unijnym przymusem, rząd w pośpiechu wprowadza regulacje, bojąc się, że bez nich nie dostanie kolejnej transzy pieniędzy od instytucji unijnych trzymających go na pasku. Państwo polskie musi działać z własnej inicjatywy, a nie czekać na rozkazy z zagranicy.

    Ponadto niestety można powiedzieć, że Bałtyk jest swego rodzaju bombą ekologiczną, gdyż rząd tak naprawdę nie zna skali zagrożenia. Otóż według samej analizy przedstawionej w uzasadnieniu ustawy tylko 30% polskich wód zostało szczegółowo zbadanych. A więc nie wiemy, co dokładnie znajduje się na dnie naszego morza. To jest absurd. Nie znamy skali problemu, nie wiemy, jak wielkie są zagrożenia dla środowiska i dla zdrowia ludzi. To, że nie znamy pełnej skali zagrożenia, to świadectwo przede wszystkim zaniedbania rządu obecnego, jak i rządów poprzednich. Przez dekady politycy w Warszawie zajmowali się wszystkim, tylko nie bezpieczeństwem polskiego wybrzeża. Gdybyśmy mieli rząd, który dba o interes narodowy, interes państwa polskiego, to już dawno przeprowadzono by kompleksowe badania. Tymczasem dopiero teraz rząd przyznaje, że problem istnieje, ale jednocześnie przyznaje, że wciąż nie wie, co dokładnie zalega na dnie Bałtyku.

    Co więcej, koszty tego procesu są istotne. Oczyszczenie polskiego morza to według szacunków aż 8 mld zł, a koszty utylizacji mogą wynieść 1 mld zł. I kto za to zapłaci? Według projektodawcy w całości Polacy. Zatem średnio, statystycznie polska czteroosobowa rodzina będzie musiała dorzucić 10 tys. zł do zrealizowania tego projektu.

    Szanowni Państwo! Musimy zadać sobie jasne pytanie: Czy to Polska jest odpowiedzialna za zanieczyszczenie Bałtyku w granicach naszego państwa? Nie. Musimy zacząć stanowczo i z przekonaniem domagać się od strony rosyjskiej i niemieckiej współodpowiedzialności w kosztach. To Niemcy są odpowiedzialne za zrzuty broni chemicznej i beczek z materiałami niebezpiecznymi po II wojnie światowej, ZSRR natomiast kontynuowało praktykę zrzucania gazów bojowych, w tym gazu musztardowego, oraz odpadów radioaktywnych aż do lat 50. XX w. Zapytam jeszcze raz: Dlaczego nie domagamy się przeniesienia kosztów tego procesu na kraje odpowiedzialne praktycznie w całości za ten problem? Rząd musi podjąć szeroko zakrojone i aktywne działania dyplomatyczne z Berlinem i z Moskwą w celu uzyskania pokrycia kosztów i otrzymania reperacji wojennych w ramach odpowiedzialnej, suwerennej i realizującej polski interes narodowy polityki, gdyż od tego zależy rzecz najważniejsza - bezpieczeństwo naszego narodu. Wysoka Izbo, procedowany projekt jest kolejnym dowodem na to, że obecne władze nie mają odwagi walczyć o polskie interesy narodowe na forum międzynarodowym.

    Idąc dalej - projekt ustawy dopuszcza, aby inne państwa, zagraniczne organizacje i firmy prowadziły badania na polskich wodach po uzyskaniu zgody ministra. Kto nam zagwarantuje, że nie będzie to narzędzie do działań wywiadowczych? W przeszłości mieliśmy już podobne przypadki na wodach Morza Bałtyckiego, kiedy rzekomo prowadzono badania oceanograficzne, a w rzeczywistości zbierano dane o infrastrukturze krytycznej w polskich wodach. Takie działania stwarzają ryzyko dla naszej suwerenności i są zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa. Nie możemy pozwalać na eksplorację zasobów znajdujących się na naszym terytorium obcym podmiotom.

    I na koniec - ukryta wrzutka w ustawie dotycząca preferencyjnych dróg administracyjnych dla morskich farm wiatrowych. Dlaczego rząd wprowadza to w tej ustawie? Czy ktoś próbuje przepchnąć rozwiązania korzystne dla zagranicznych podmiotów?

    Podsumowując (Dzwonek), z jednej strony jest to krok w dobrą stronę. W końcu państwo polskie zaopiekuje się materiałami niebezpiecznymi na dnie Bałtyku. Ale z drugiej strony ta ustawa jest świadectwem zaniedbań i słabości wielu poprzednich rządów. Przez lata nic nie zrobiono, a teraz w pośpiechu, na unijne polecenie, za pieniądze polskiego podatnika i z narażeniem interesu narodowego próbuje się ratować stan finansów państwa polskiego. Dziękuję.


Przebieg posiedzenia