10. kadencja, 29. posiedzenie, 1. dzień (20-02-2025)
11. punkt porządku dziennego:
Sprawozdanie Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych w sprawie wniosku z dnia 3 lutego 2025 r. Komisji Śledczej do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych m.in. z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez członków Rady Ministrów, służby specjalne, Policję, organy kontroli skarbowej oraz celno-skarbowej, organy powołane do ścigania przestępstw i prokuraturę w okresie od dnia 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r. o wyrażenie przez Sejm zgody na aresztowanie w celu zapewnienia stawiennictwa na posiedzeniu Sejmowej Komisji Śledczej posła Zbigniewa Ziobry (druk nr 1025).
Poseł Zbigniew Ziobro:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Zacznę od cytatów, bo one mają swoją siłę i wymowę, zwłaszcza jeżeli pochodzą z ust człowieka, od którego należałoby oczekiwać najwyższych standardów i pokazywania postaw, które są godne naśladowania przez wszystkich funkcjonariuszy polskiego państwa, przez wszystkich obywateli polskiego państwa. Niestety ze smutkiem muszę stwierdzić, że choć Donald Tusk nie jest ani nigdy nie był moim kandydatem na premiera, to niestety jest premierem Rzeczypospolitej. Jednocześnie jest człowiekiem, który w sposób bezczelny, bezwstydny, bez ogródek zapowiadał, że nie będzie jako premier, jako prezes Rady Ministrów przestrzegał obowiązującego w Polsce prawa. Żeby nie być gołosłownym, powołam się na te cytaty z różnych jego wypowiedzi. I tak mówił: nie wszystkie moje decyzje będą spełniały kryteria praworządności. Nieraz popełnimy czyny, które będą niezgodne z zapisami prawa. Musimy działać w kategoriach demokracji walczącej i nieraz podejmiemy działania, które nie będą zgodne z literą prawa. Tego nie mówił bandyta, przestępca, kryminalista, przynajmniej z założenia i w teorii, bo kimś takim nie powinien być premier. To mówił prezes Rady Ministrów, polski premier i nie wstydził się tego mówić. Ale co gorsza, on nie wstydzi się wcielać tych słów w życie. Choć mógłbym tak naprawdę w ramach całego komentarza do tego haniebnego wydarzenia związanego z bezpodstawnym i bezprawnym podjęciem próby aresztowania mnie, pozbawienia mnie wolności poprzestać na tych komentarzach, które wszystko mówią, wszystko wyjaśniają, to jednak skoro mam nieco czasu, jeszcze 12 minut, to dla nadania kontekstu całej sprawie pozwolę sobie odwołać się do innych wydarzeń. Z pewnym większym zrozumieniem mogą pozwolić postrzegać to, co stało się dzisiaj na komisji regulaminowej i co zapisało się czarnymi zgłoskami hańby w historii Sejmu Rzeczypospolitej nie dlatego, że to dotyczy mojej osoby, nie dlatego, że to dotyczy polityka czy ministra sprawiedliwości, ale dlatego, że dotyczy to ordynarnego i oczywistego łamania zasad prawa, łamania zasad kultury politycznej przy okazji, łamania przede wszystkim reguł, które powinny między ludźmi, nawet podzielonymi bardzo mocno, będącymi w ostrych sporach politycznych, gwarantować jednak pewną elementarną przyzwoitość.
Od czego zaczęło się to łamanie prawa, ta ostentacja, ta bezczelność? Otóż zaczęło się od mediów publicznych. Pan premier Donald Tusk i jego środowisko polityczne mieli pełne prawo do krytycznej oceny działania mediów publicznych pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, Zjednoczonej Prawicy. Ja się mogłem nie zgadzać z tymi ocenami, ale nie mogłem odmawiać prawa do tego, aby opcja rządząca mogła w sposób bardzo krytyczny oceniać działanie mediów publicznych i przedstawiać inne recepty, remedia na zmianę tych mediów. Ale mogła to czynić tylko na podstawie i w ramach prawa, czyli zmiany ustawowej, która była niezbędna do tego, aby w sposób legalny przejąć władztwo nad mediami publicznymi, nad telewizją publiczną, telewizjami regionalnymi, nad radiami, nad Polską Agencją Prasową. Tymczasem wiedząc, że nie uzyskają takiej możliwości, bo nie wystarczy mieć większości w Sejmie ani większościowej koalicji, ale trzeba mieć jeszcze podpis prezydenta, trzeba przełamać w razie czego weto prezydenta... Wiedząc, że tego nie zrobią, Donald Tusk i jego kompani postanowili w sposób brutalny łamać w Polsce prawo. Tak to się zaczęło. Przejmowano przy pomocy silnych panów nocną porą media i wyrzucano stamtąd dziennikarzy, wyrzucano legalne władze mediów publicznych.
Potem ruszyło śledztwo prokuratury prowadzone pod nadzorem prokuratora krajowego Dariusza Barskiego. To śledztwo wobec oczywistości faktów i łatwości pozyskania dowodów bardzo szybko doprowadziło do możliwości stawiania zarzutów, np. notariusz, która uczestniczyła w przedsięwzięciach nielegalnych i przestępcznych, a następnie zmierzało wprost do stawiania zarzutów panu ministrowi Sienkiewiczowi i panu premierowi Donaldowi Tuskowi. Dlatego w desperacji Donald Tusk z panem Bodnarem podjął kolejną decyzję, że w sposób nielegalny odwoła i usunie legalnego prokuratora krajowego - ze strachu przed śledztwem, które nieuchronnie prowadziło do tego, że musieliby usłyszeć zarzuty.
(Głos z sali: Do rzeczy.)
Otóż to łamanie prawa miało swój ciąg dalszy. Nie skończyło się na mediach, nie skończyło się na prokuraturze i dalszym nielegalnym przejmowaniu, nielegalnym powołaniu na miejsce prokuratora krajowego zaufanego człowieka Donalda Tuska, który nie jest, nie był ani nie będzie prokuratorem krajowym, a każdego dnia podejmuje decyzje dotyczące tysięcy polskich obywateli, które będą w przyszłości kwestionowane prawnie, co rodzi daleko idące konsekwencje i odpowiedzialność w przyszłości tych, którzy za to odpowiedzą. Potem był Sąd Najwyższy. Okazało się, że kiedy Sąd Najwyższy wydaje wyroki po myśli tego rządu albo takie, które nie są dla tego rządu ani Donalda Tuska problemem, a dotyczy to również tych tzw. sędziów powołanych przez demokratyczną Krajową Radę Sądownictwa, to takie wyroki i takie sądy były i są uznawane przez Donalda Tuska. Mało tego, dalej są uznawane. Ale kiedy Sąd Najwyższy podjął uchwałę, z której jasno wynikało, że prokuratorem krajowym jest prok. Dariusz Barski i że powinien on wrócić na swoje stanowisko, wówczas pan minister Bodnar wyszedł i publicznie powiedział, że to nie są sędziowie, że to nie jest sąd. Nie przeszkadzało mu to, że jego podwładni następnego dnia i w kolejnych dniach uznawali wyroki wydawane przez tych samych sędziów i uznawali ich za sędziów i emanację Sądu Najwyższego.
Potem dotknęło to tak samo izbę kontroli nadzwyczajnej, bo wyroki przez nią wydawane i postanowienia, orzeczenia były uznawane. Można podać wiele przykładów, ale wtedy, kiedy dotyczyło to już kwestii związanych z finansami publicznymi, z finansami dla największej partii opozycyjnej, to okazało się, że to nie są sędziowie i to nie jest sąd. Następnie Trybunał Konstytucyjny: naprzód paraliż publikacji wszystkich orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, a teraz krok dalej idący, mianowicie próba zupełnej anihilacji i usunięcia Trybunału Konstytucyjnego poprzez zablokowanie jego finansowania w nowym budżecie państwa, i to instytucji, o której konstytucja mówi aż w dziewięciu przepisach. Ktoś śmiał podnieść rękę na polską konstytucję, którą tak często nie kto inny, tylko Donald Tusk, i jego środowisko, machał i podnosił jako zbiór niemal prawd objawionych, i likwiduje przepisy, które ta konstytucja wprowadza w życie, likwiduje instytucje, które są emanacją tych przepisów. To samo dzieje się z Krajową Radą Sądownictwa: naprzód blokada działalności, blokada podejmowanych uchwał, a teraz jest blokada finansowa i wygaszanie instytucji, która jest przewidziana w polskiej konstytucji. Kto wam dał tytuł do tego? Wreszcie nielegalne odsuwanie prezesów sądów powołanych na kadencję. Przykładem niech będzie prezes największego Sądu Apelacyjnego w Warszawie, pan prezes Schab, który był powołany na lata kadencji i mógł znowu zostać odwołany, ale tylko wtedy, jeżeli zgodziłoby się na to kolegium sądu, tak stanowi ustawa. Kolegium się nie zgodziło, ale i tak został odwołany. Oczywiście drogą faktów dokonanych, drogą siły, przemocy...
(Głos z sali: Do rzeczy, panie pośle.)
(Głos z sali: Milcz!)
...a nie w wyniku prawa, bo to są bezprawne działania. Powołaliście tam znowu swoją nominatkę, która teraz dba. O co? O to, żeby były ustawiane głosowania i losowania sędziów.
(Poseł Michał Wójcik: Tak jest.)
To jest hańba! Hańbą jest, że w sprawie księdza Olszewskiego i dwóch pań została wylosowana sędzia, z którą miałem osobisty konflikt prawny, którą zdegradowałem, podejmując w ramach prawa działania, osuwając ją od delegacji sądu okręgowego. I dziwnym trafem to właśnie ona nagle, w tym samym czasie, kiedy akt oskarżenia wpłynął do sądu - a wiedział o tym pan minister Bodnar, bo jest jednocześnie prokuratorem generalnym - została delegowana do sądu okręgowego. A wiemy o tym, że mechanizm losowania sędziów promuje tych, którzy nie mają obciążenia, delegowany sędzia nie ma obciążenia. To wszystko jest po prostu kpina, to jest plucie Polakom w twarz, to jest jedno wielkie oszustwo. (Oklaski)
(Poseł Michał Wójcik: Tak jest.)
To jest praworządność? To jest bandytyzm. Wy jesteście grupą przestępczą. Donald Tusk pójdzie siedzieć, zobaczycie. (Oklaski)
(Poseł Michał Wójcik: Tak jest.)
(Poseł Edward Siarka: Brawo! Kula w łeb!)
(Głos z sali: Szybko!)
Może nie aż tak daleko, ale...
Wicemarszałek Dorota Niedziela:
Panie pośle, chwileczkę. Chwileczkę, panie pośle. Ja doliczę panu czas.
Czy pan poseł Siarka wie, że zostało to nagrane? Czy pan poseł Siarka zdaje sobie sprawę ze słów, które właśnie wykrzyczał?
Poseł Zbigniew Ziobro:
Otóż...
Wicemarszałek Dorota Niedziela:
Przepraszam, panie pośle...
Poseł Zbigniew Ziobro:
Pani marszałek, bo mój czas...
Wicemarszałek Dorota Niedziela:
Ale ja panu doliczę czas, proszę się nie bać.
Panie pośle, czy chce pan przeprosić, czy pan się wycofa z tej wypowiedzi?
(Poseł Edward Siarka: Wycofuję się. Przepraszam.)
Poseł Zbigniew Ziobro:
Drodzy państwo, słowa to są słowa, czasami padają słowa zbyt daleko idące. Pan poseł powiedział słowo ˝przepraszam˝, ale te słowa miały swoje podstawy w działaniach i czynach, które dotykają konkretnych ludzi. To, jak były traktowane, jak znęcano się nad dwoma kobietami, niekaranymi nigdy urzędniczkami Ministerstwa Sprawiedliwości... Pomyślcie, jakby to było, gdyby wasze matki, wasze córki, wasze żony, wasze siostry zmuszano, żeby funkcjonariusze rozbierali je do naga. Chociaż za komuny już była taka zasada, i tak polskie prawo stanowi i również prawo międzynarodowe zobowiązuje do tego, że kobiety powinny rozbierać kobiety, jeżeli są prowadzone takie czynności. Robili to mężczyźni. Przecież to było celowe upadlanie tych kobiet. Zmuszano te panie do tego, by czynności fizjologiczne załatwiały na oczach funkcjonariuszy, którzy patrzyli centralnie na toaletę, kiedy siedziały na niej. Jak to wytłumaczycie? Macie jakiś argument? To wszystko wpisuje się właśnie w te słowa pana premiera Donalda Tuska, który czyni usprawiedliwienie dla łamania prawa w imię demokracji walczącej.
To też dotyczy sytuacji, w jakiej ja się znalazłem. Bo można mieć różne oceny prawne, rzecz jasna, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że polska konstytucja mówi o tym, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne i powszechnie obowiązujące. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że po kontrowersjach związanych z okresem naszych rządów, kiedy podjęliśmy decyzję o niepublikacji jednego z orzeczeń z tej przyczyny, że wydawał je skład nieznany ustawie, w ilości osób, która nie była przewidziana w ustawie - bo pan prezes Rzepliński blokował trzech sędziów, którzy zostali wybrani wtedy do sądu, w tym m.in. pana sędziego Pszczółkowskiego, panią sędzię Przyłębską, do której nie mieli żadnych zastrzeżeń co do legalności, nawet przyjmując waszą retorykę i wasze argumenty - zarówno Trybunał Konstytucyjny, jak i później Sąd Najwyższy, zgromadzenie ogólne Sądu Najwyższego, a więc najwyższego sądu w Polsce, który zajmuje się sprawami obywateli, podjęły uchwałę. Zgromadzenie ogólne Sądu Najwyższego podjęło uchwałę, która do tej pory obowiązuje i z której się nie wycofano, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego mają moc wiążącą nie w momencie publikacji w dzienniku urzędowym, lecz w momencie publikacji wydania na sali rozpraw, w czasie jawnej rozprawy. I tak się stało 10 września w sprawie wyroku dotyczącego nielegalności komisji do spraw Pegasusa, która od tego momentu przestała być legalna. Jako prawnik i jako były prokurator generalny, minister sprawiedliwości nie mogłem przejść do porządku dziennego nad tym, że ta komisja przestała być legalna. Dlatego chcąc przed nią zeznawać, zaproponowałem naprzód, i to wielokrotnie: uchwalmy jeszcze raz tę ustawę - bo zarzut dotyczy głównie trybu powołania, trybu jej przeprowadzenia przez Sejm - a wówczas jeszcze tego samego dnia stawę się przed tą komisją dobrowolnie. Ale skoro nie było takiej woli ze strony większości, to jasno powiedziałem: nie mogę się stawić dobrowolnie, bo w ten sposób legalizowałbym działania nie tylko bezprawne, ale i przestępcze, ponieważ ta komisja ma już dostęp do informacji tajnych, do informacji chronionych tajemnicą postępowania przygotowawczego i innymi tajemnicami państwa polskiego. Działając nielegalnie, popełnia przestępstwo, działając nielegalnie, podejmując działania władcze, popełnia przestępstwo. Nie zamierzam w tym uczestniczyć, ale jeżeli zostanę doprowadzony, jeżeli taka decyzja sądu zapadnie - którą nawet będę oceniał krytycznie - to podporządkuję się jej. I wbrew temu, co mówił nieprawdziwie pan przewodniczący komisji regulaminowej, mówiłem - ale tego nie zrozumiał - że nigdy nie stawię się przed żadną nielegalną komisją, bo nie ma ona władzy do tego, aby taką decyzję podejmować, zmusić jakiegokolwiek polskiego obywatela, aby się przed nią stawiał. Ale jeśli sąd o tym zdecyduje i nakaże policjantom doprowadzenie mnie, to przyjadę i poddam się tym czynnościom, bo wtedy moje stawiennictwo przed tą komisją nie będzie aprobatą ani legalizowaniem bezprawnych działań, ale wynikiem zastosowania w stosunku do mnie przymusu państwowego, któremu się poddaję. Dlatego specjalnie przyjechałem do kraju, dlatego wróciłem z Brukseli, jadąc całą noc. Przyjechałem nie po to, żeby uporczywie się uchylać - co jest niezbędne do tego, aby kogoś karać, zwłaszcza karą aresztu, pozbawienia wolności - tylko po to, by policja mogła... To nie jest wina policjantów. Szanuję polskich policjantów. Mówiłem to też bezpośrednio w rozmowie z nimi. To jest taka służba, rozkaz. Postanowiłem się podporządkować. Mówiłem to też na antenie telewizji. Pojawiłem się w telewizji świadomie. Przecież nie mogłem przyjść do Sejmu, skoro mówiłem, że to jest nielegalna komisja, bo to znaczyłoby, że dobrowolnie stawiam się przed tą komisją, ale pojawiłem się w miejscu publicznym, dając policji możliwość zrealizowania czynności w czasie wystarczającym do tego, by to zrobiła. A jeżeli tak się nie stało, jeżeli policja ostatecznie spóźniła się ze swoimi czynnościami... Bo to na niej ciąży obowiązek dostarczenia mnie o czasie, a nie na mnie. To nie ja miałem się stawić o godz. 10.30, już nie mówiąc o tym, że nie wiedziałem, że akurat godz. 10.30 jest czasem rozpoczęcia posiedzenia komisji. Ale nawet gdyby, to przecież posiedzenie komisji było zaplanowane na cały dzień. Policja po tym, jak do niej zszedłem, prosząc dziennikarzy o zrobienie miejsca, doprowadziła mnie, dojechała na miejsce, do Sejmu, kiedy ta komisja jeszcze pracowała. Wszyscy o tym wiemy...
(Głos z sali: Tak jest.)
...bo wszyscy państwo widzieliście na tym filmie to, o czym mówił poseł Wipler. Celowo zastawili pułapkę na mnie, kolegę z może konkurencyjnego, nawet wrogiego, użyjmy tego słowa, ugrupowania politycznego, by za sprawą tej pułapki bezpodstawnie wsadzić człowieka do więzienia.
(Głos z sali: To jest bandytyzm.)
(Głos z sali: Hańba!)
Nie dlatego, że uporczywie uchylał się od dostarczenia przez właściwe służby (Dzwonek) do Sejmu - bo nie uchylałem się, wręcz przeciwnie - tylko dlatego, żeby znaleźć pretekst, żeby go zamknąć jako przeciwnika politycznego. O to tutaj, w tej bajce chodzi: o to, by niszczyć przeciwników politycznych, bezprawnie, kryminalnie. (Oklaski) Hańba!
(Głos z sali: Hańba!)
Zapisujecie się na kartach hańby polskiego parlamentaryzmu. To będzie wam zapamiętane w historii...
(Głos z sali: Jak za komuny.)
...i poniesiecie odpowiedzialność. Zobaczycie. (Oklaski)
(Głos z sali: Komuna!)
Przebieg posiedzenia