10. kadencja, 29. posiedzenie, 2. dzień (21-02-2025)
29. punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o podatku od spadków i darowizn oraz niektórych innych ustaw (druk nr 825).
Poseł Konrad Berkowicz:
Dziękuję.
Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Chciałbym przywitać przy okazji 574 osoby, które gdzieś rozsiane po całej Polsce w piątkową noc, przed północą, zamiast spać albo ewentualnie zrzucać z siebie ciężar człowieczeństwa na jakiejś imprezie, oglądają transmisję na żywo z obrad Sejmu. (Oklaski)
Obiecuję, że będzie krótko...
(Głos z sali: Ooo...)
...bo sprawa jest prosta...
(Poseł Roman Fritz: Dobrze, dłużej gadaj.)
...choć nasz projekt ustawy to nie jest zwykły, tylko techniczny projekt, i to już mówię bardzo poważnie. To siłą rzeczy gorzkie przypomnienie, w jak zatrważającej, okrutnej i niemoralnej rzeczywistości prawnej żyjemy w trwającej już 35 lat i 1 miesiąc III Rzeczypospolitej Polskiej. Otóż po rządach OKP, Unii Demokratycznej, SLD, AWS, PiS, PO, PiS, PO - z przystawkami oczywiście - nadal obowiązuje w Polsce ustawa o podatku od spadków i darowizn. W myśl tej ustawy, kiedy umiera człowiek, który całe życie pracował na swoje mieszkanie, oszczędności czy samochód, i ten majątek dostają w spadku jego najbliżsi, to ni stąd, ni zowąd ciężkim krokiem przychodzi do nich państwo. Nie przychodzi po to, by w tym trudnym momencie pomóc im z biurokracją, którą samo im narzuciło, ale po to, by położyć na tym majątku swoją łapę i ściągnąć haracz od śmierci.
Co prawda na szczęście dwie dekady temu sumienie prawodawców się raz odezwało. W wąskim zakresie tego ponurego absurdu, ale się odezwało. Zwolniono z tego podatku wąsko wybraną grupę najbliższej rodziny - ale pod pewnymi warunkami. Otóż np. wdowa czy sierota dotknięta osobistą tragedią musi w określonym czasie wypełnić określony formularz. Jeśli tego nie zrobi, wielkodusznej łaskawości aparatu państwowego nie dostąpi. W końcu bezduszna demokracja w swojej nieznającej innych wartości niż pieniądz pazerności nie ugnie się bez symbolicznego pokłonu ze strony jej poddanego. W efekcie przeciętny podatnik, zwykły człowiek pogrążony w żałobie, niedoświadczony przecież do tej pory w formalnych obowiązkach po utracie najbliższej osoby, nieświadomy, jaką pułapkę zastawia na niego państwo opiekuńcze, często terminu nie dochowuje. Zwłaszcza że jeśli spadkobierców jest kilku, to wystarczy, że jeden nie dostarczy formularza, i zaczynają się kłopoty. A jeśli urzędnik stwierdzi, że informacja celowo nie została dostarczona, to może skończyć się karą grzywny albo nawet więzienia. Wdowa, sierota wpadają w biurokratyczne sidła. Nieco dalsza rodzina wpada w te sidła od razu, bo od podatku od spadku żaden formularz ich nie uchroni. A wszystko tylko po to, żeby dotknięci rodzinną tragedią zapłacili kolejny raz haracz państwu. Kolejny, bo zwracam uwagę na to, że ten zgromadzony majątek był już opodatkowywany wiele razy - podatkiem dochodowym, VAT-em czy dziesiątkami innych bezpośrednich, pośrednich, jawnych, ukrytych podatków. A jak spadek jest z zagranicy, to opodatkowany zostanie najpierw tam, później jeszcze tutaj. W końcu państwo pragnie naszego dobra, więc mamy go coraz mniej.
W imię czego to wszystko? W imię budżetowej konieczności? Przecież wpływy do budżetu z podatku od spadków i darowizn liczone razem to 0,3% wpływów do samorządowych budżetów. To tylko 1/300 tych budżetów. A z tego podatek od spadków to tylko część, zwracam uwagę. Tymczasem koszty ściągania tych podatków to rokrocznie ok. 2,5 mld zł. W imię czego to wszystko od 35 lat? W imię miejsc pracy dla urzędników, którzy się tym zajmują? To może zatrudnijmy jeszcze kolejnych, w charakterze już wprost hien cmentarnych. Zarobicie jeszcze na chryzantemach i na marmurze. Recykling jest w modzie ostatnio.
Ten podatek nie spełnia funkcji dochodowej. Spełnia za to funkcję demoralizującą. W imię czego więc ten podatek? Przypisuje się tej ustawie jeszcze funkcję uszczelniającą system podatkowy. I rzeczywiście w obecnej absurdalnej konstrukcji systemu podatkowego brak podatku od darowizn - od darowizn, nie od spadków - pozwalałby na omijanie innych, znów często głupich i niemoralnych podatków, ale to temat na inne wystąpienie. Bo braku podatku od spadków wykorzystać do ominięcia systemu podatkowego nie sposób.
Na tym świecie, jak wiadomo, pewne są tylko śmierć i podatki. Ale nikt nie umiera po to, by nie zapłacić podatku. W imię czego więc podtrzymujecie od 35 lat ten podatek, rządząc raz jedni, raz drudzy? Pewnie w imię zniechęcania do pracy, do zdobywania majątku, bogacenia się i oszczędności. A więc w imię zachęcania do konsumpcji i trwonienia majątku. Bo przecież brak klasy średniej jest na rękę opresyjnemu państwu, prawda? Im Polak ma mniej, tym bardziej jest państwa zależny, jest na jego garnuszku. Pobieracie od ludzi liczne i ogromne podatki, żeby ci byli biedni i przychodzili do was po prośbie o dotacje i zasiłki socjalne. A skąd te dotacje? Skąd te zasiłki? Oczywiście z pieniędzy ciężko zarobionych przez Polaków, których ograbiliście w podatkach.
W imię czego? W imię walki z nierównościami? Takie argumenty czasem padają. Otóż naturalne nierówności to motor rozwoju gospodarczego, bo gdy są nierówności, to każdy chce wybić się jak najwyżej, a gdy nierówności nie ma, to jest komuna i puste półki w sklepach, bo czy się robi, czy się leży, 2,50 się należy. Zresztą, jak mówił klasyk, sprawiedliwość społeczna ma tyle wspólnego ze sprawiedliwością, co krzesło elektryczne z krzesłem.
Ale nawet gdyby przyjąć waszą socjalistyczną optykę, to ten podatek nierówności nie zwalcza. Ten podatek tworzy nierówność, tyle że sztuczną. Ustawa o podatku spadkowym jest bardzo skomplikowana, zwłaszcza jak na jeden podatek. Zawiera szereg zastrzeżeń, wyłączeń, zwolnień przedmiotowych i podmiotowych, ulg podatkowych. Są różne grupy spadkowe. Różnią się stawkami i stopniem progresji. To sprzyja patologiom przy pobieraniu tego podatku, przy rozliczaniu się z tego podatku. Podatek spadkowy pogrąża ludzi najuboższych i z najniższym wykształceniem, którzy nie dysponują środkami finansowymi czy wiedzą pozwalającą na odnalezienie się w tym prawnopodatkowym gąszczu. Prawo nasze jest jak pajęczyna: bąk się przeciśnie, ugrzęźnie muszyna. Zresztą - już powoli kończąc - likwidacja podatku od spadków przywróci wreszcie równość wobec prawa w tym względzie, a na równości podobno wam wszystkim zależy.
Skąd więc ten upór w utrzymywaniu od 35 lat tego niemoralnego, krzywdzącego i szkodliwego zapisu w prawie, który - powiedzmy sobie jasno - powstał za komuny? Z zapatrzenia w tzw. europejskie, zachodnie standardy? Też nie. W takich krajach Unii Europejskiej, jak Austria, Słowacja, Estonia, Łotwa, Rumunia, Cypr, Malta, Czechy, Szwecja, podatku od spadków nie ma. W krajach europejskich - które, uwaga, nie należą do Unii Europejskiej, a jakoś żyją - takich jak np. Norwegia, Liechtenstein, czy w poszczególnym kantonach Szwajcarii nie ma podatku od spadków. Tej formy odpodatkowania nie utrzymują więc nawet państwa uznawane za wzorce państw opiekuńczych, słynące z restrykcyjnej polityki podatkowej i szerokiej redystrybucji dóbr, jak Szwecja i Norwegia. Oczywiście są też kraje, które ten podatek mają, ale dzięki temu państwo, które nie ma podatku od spadków, jest bardziej konkurencyjne. W nim bardziej opłaca się lokować majątek i prowadzić działalność gospodarczą. A chyba powinno nam zależeć na napływie kapitału i inwestycji do Polski, a nie wypływie kapitału i inwestycji z Polski.
Czas skończyć z tym ponurym absurdem. Konfederacja składa pełny, kompleksowy, dobrze uzasadniony i dobrze policzony projekt ustawy. Czas zlikwidować w Polsce podatek od spadków. Oczy Polaków będą skierowane na wasze sumienia. Bo tylko człowiek bez sumienia albo, inaczej, z sumieniem ujemnym mógłby zagłosować przeciw likwidacji tego podatku. Tacy oczywiście w Sejmie są, żeby była jasność, ale mam nadzieję, że przynajmniej w tej sprawie się nie ujawnią. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia