10. kadencja, 39. posiedzenie, 3. dzień (24-07-2025)
Oświadczenia.
Poseł Jan Warzecha (tekst niewygłoszony):
Premier rządu Donald Tusk otrzymał zadanie zbudowania w Polsce silnej lewicowo-liberalnej władzy przychylnej Niemcom i kierownictwu Unii Europejskiej. Taka władza przy pomocy spolegliwego prezydenta miała wprowadzić w Polsce euro, przyjmować tysiące imigrantów, wycofać się z budowy elektrowni jądrowych i Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Tusk miał przejąć pełnię władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej m.in. poprzez niekonstytucyjne zmiany, a odpowiedzialnym za to uczynił ministra Adama Bodnara. Ten plan dotyczył wygrania wyborów prezydenckich, ale Polacy w dniu 1 czerwca wybrali patriotę i prawicowego prezesa IPN-u dr. Karola Nawrockiego 370 tys. głosów przewagi nad Rafałem Trzaskowskim.
Nie godząc się z porażką, środowiska bliskie Platformie Obywatelskiej kreśliły różne scenariusze powyborcze. Najpierw Tusk wraz ze środowiskiem tzw. Silnych Razem oczekiwał od marszałka Sejmu Szymona Hołowni złamania prawa i wprowadzenia anarchii w Polsce poprzez niezwoływanie Zgromadzenia Narodowego. Gdy ten plan się nie powiódł, według dziennikarskich doniesień premier Tusk miał żądać pogwałcenia głosu Polaków przez marszałka Sejmu. Miał żądać, aby ten odłożył zaprzysiężenie dr. Karola Nawrockiego na prezydenta Polski, tłumacząc to koniecznością ponownego przeliczenia głosów z wyborów 1 czerwca 2025 r. Tak tę sprawę przedstawiali nawet życzliwi mu dziennikarze TVN24: Arleta Zalewska i Konrad Piasecki.
Ten scenariusz sugerował - o zgrozo - prof. Andrzej Zoll, były rzecznik praw obywatelskich, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, wykładowca akademicki. Plan był następujący: zwołano by Zgromadzenie Narodowe, marszałek Sejmu Szymon Hołownia by je otworzył, ale po kilku minutach np. by wypowiedział formułę: zarządzam przerwę na 2-4 tygodnie, bo musimy przeliczyć głosy. W międzyczasie marszałek Hołownia podpisałby zawetowane przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy, w tym tzw. ustawę bezkarnościową, która usankcjonowałaby łamanie prawa i Konstytucji RP przez premiera Donalda Tuska i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Gdyby to zrealizowano, podlegało by to pod art. 128 k.k., czyli podżeganie do przestępstwa, które jest zagrożone karą do 20 lat.
O co w tym wszystkim chodziło? Donald Tusk, wchodząc w narrację przygotowaną przez Romana Giertycha, Adama Bodnara i Andrzeja Zolla, próbował podsycać niezadowolenie z wyniku wyborów prezydenckich wśród własnego elektoratu.
Na koniec należy przypomnieć niebywałe wypowiedzi Donalda Tuska jak tę o demokracji walczącej lub: wszystko będzie zgodne z prawem, tak jak my je rozumiemy. Konstytucyjny premier pozwolił sobie również na takie stwierdzenie: wiem, trudno znaleźć legalne i skuteczne sposoby działania.
Przebieg posiedzenia