10. kadencja, 42. posiedzenie, 1. dzień (07-10-2025)

2. punkt porządku dziennego:

Sprawozdanie Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o postępowaniu w sprawach dotyczących pomocy publicznej (druki nr 1626 i 1725).

Poseł Krzysztof Szymański:

    Szanowny Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Debatujemy dziś nad projektem ustawy o zmianie ustawy o postępowaniu w sprawach dotyczących pomocy publicznej. Na pierwszy rzut oka jest to akt techniczny, ale w praktyce ma on istotne znaczenie dla bezpieczeństwa prawnego rolników i sprawności administracji państwowej. To niewielka nowelizacja, która dotyczy zasad funkcjonowania systemu udzielania pomocy de minimis w rolnictwie, jednego z niewielu instrumentów, dzięki którym państwo może w ogóle reagować na kryzysy dotykające producentów. Pomoc ta nie jest wielka, ale często bywa ostatnim kołem ratunkowym dla rolników poszkodowanych przez suszę, powódź czy spadki cen, dlatego każde doprecyzowanie przepisów ma znaczenie, bo od niego zależy, czy ta niewielka pomoc w ogóle dotrze do potrzebujących.

    Ustawa doprecyzowuje terminologię, wprowadza nazwę: System Rejestracji Pomocy Publicznej. To rozwiązanie techniczne, które może usprawnić przepływ informacji. Warto jednak pamiętać, że nawet najlepszy system informatyczny nie zastąpi zdrowego rozsądku w tworzeniu prawa. Transparentność to nie tylko baza danych, ale też zrozumiałe przepisy i szacunek państwa wobec obywatela. Zniesienie obowiązku publikowania przez ministra informacji o wykorzystaniu limitu pomocy de minimis w ˝Monitorze Polskim˝ może być uzasadnione technicznie, skoro dane są dostępne w Systemie Rejestracji Pomocy Publicznej, ale apelujemy, by przy tej okazji nie osłabiać jawności życia publicznego. Rolnicy, organizacje branżowe i opinia publiczna mają prawo wiedzieć, komu i w jakiej skali państwo udziela wsparcia.

    Nie sposób też nie zauważyć szerszego kontekstu. Pomoc de minimis, choć potrzebna, nie jest lekarstwem na kryzys polskiej wsi. To raczej doraźny zastrzyk, który nie zmienia faktu, że polskie rolnictwo jest dziś duszone przez nadmiar regulacji, rosnące koszty energii, unijne wymogi środowiskowe i presję taniego importu spoza Unii Europejskiej. Najpierw nakłada się na rolników kolejne obowiązki i ograniczenia, a potem próbuje ratować ich symboliczną pomocą. Konfederacja nie zgadza się z takim podejściem.

    Polska wieś znalazła się w stanie głębokiego kryzysu. Na polach zalegają setki ton niesprzedanych warzyw: papryki, pomidorów i wielu innych, które gniją, bo rodzime zakłady przetwórcze wolą sprowadzać tańszy surowiec z zagranicy. To sprawia, że produkcja w Polsce przestaje mieć jakikolwiek sens ekonomiczny. Rolnicy, którzy przez lata budowali swoje gospodarstwa, dziś stoją na skraju bankructwa. Ceny zbóż, w tym pszenicy, spadły do najniższego poziomu od ponad 20 lat, podczas gdy koszty nawozów, paliwa i energii rosną nieprzerwanie, odbierając producentom jakąkolwiek szansę na godziwy zarobek.

    Dramatycznie spadło też pogłowie trzody chlewnej. Jest najniższe od połowy XX w. Przyczyną są horrendalne koszty pasz, biurokratyczne obciążenia sanitarne i masowy napływ taniego mięsa z zagranicy. To nie są tylko problemy jednej branży. To sygnał alarmowy dla całego państwa. Jeśli ten trend się utrzyma, Polska utraci nie tylko rolników, ale i suwerenność żywnościową, a więc fundament własnego bezpieczeństwa. Rolnikom trzeba dać nie kolejne wnioski do wypełnienia, lecz swobodę gospodarowania na własnej ziemi. To oni, a nie unijni urzędnicy, najlepiej wiedzą, jak uprawiać ziemię swoich przodków i hodować zdrowe zwierzęta.

    Projekt, który dziś omawiamy, to kolejny przykład działań pozornych. Zmieniamy przepisy, ale nie zmieniamy rzeczywistości. Rolnicy wciąż duszeni są regulacjami, biurokracją i rosnącymi kosztami, a państwo udaje, że drobne korekty w ustawach coś w tym zmienią. Pomoc de minimis może chwilowo złagodzić skutki kryzysu, ale nie zlikwiduje jego przyczyn. A te leżą w polityce, która zamiast wspierać produkcję, nakłada na rolników kolejne ograniczenia. Najpierw unijne przepisy podcinają im skrzydła, a potem rząd próbuje je sklejać drobnymi nowelizacjami. Trzeba wreszcie powiedzieć jasno: polska wieś nie potrzebuje kolejnych dostosowań do unijnych rozporządzeń, tylko swobody gospodarowania i zaufania do ludzi, którzy od pokoleń żyją z ziemi. Bez tego każda kolejna ustawa będzie tylko papierowym gestem, a nie realnym wsparciem polskiego rolnika. Dziękuję.


Przebieg posiedzenia