10. kadencja, 43. posiedzenie, 1. dzień (15-10-2025)

7. punkt porządku dziennego:

Sprawozdanie Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o cudzoziemcach oraz niektórych innych ustaw (druki nr 1630 i 1775).

Poseł Roman Fritz:

    Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Samo uzasadnienie tej ustawy to jest ponad 0,5 tys. stron. Kto by się mógł z tym zapoznać. I to już jest pierwsze podejrzenie, że coś jest nie tak.

    Projekt ustawy o zmianie ustawy o cudzoziemcach oraz niektórych innych ustaw według wnioskodawców ma na celu m.in., wymienię państwu trzy punkty... Pierwszy - zmianę sposobu składania wniosku o udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy, zezwolenia na pobyt stały oraz zezwolenia na pobyt rezydenta długoterminowego Unii Europejskiej, a w przypadku wniosku o udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy również z obowiązkowymi załącznikami formalnymi poprzez zastąpienie obowiązku złożenia ww. wniosków w formie papierowej podczas osobistego stawiennictwa w urzędzie wojewódzkim obowiązkiem złożenia takich wniosków w postaci elektronicznej z wykorzystaniem usługi on-line za pośrednictwem Modułu Obsługi Spraw zwanego dalej ˝MOS˝. Kto z tego coś wie, ręka do góry.

    Drugie - doprecyzowanie zakresu danych i informacji przetwarzanych w rejestrach i postępowaniach prowadzonych na podstawie ustawy z dnia 12 grudnia 2013 r. o cudzoziemcach.

    I trzecie - dostosowanie polskiego porządku prawnego do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej 2016/1953 z 26 października 2016 r. w sprawie ustanowienia europejskiego dokumentu podróży do celów powrotu nielegalnie przebywających obywateli państw trzecich.

    Podczas gdy rząd zajmuje się wdrażaniem, a nie implementacją, przypominam, unijnego prawa, Polacy w tym samym czasie borykają się z agencjami pośrednictwa pracy prowadzonymi głównie przez Ukraińców, którzy importują do Polski całkowicie obcych religijnie i kulturowo migrantów. Dla ukraińskich pośredników nie liczy się oczywiście Polska, a liczą się pieniądze. Przemysł migracyjny w Polsce ma się dobrze. To właśnie agencje zatrudnienia, których właściciele oferują tzw. pakiety legalizacji migrantom z Azji i Afryki: wiza, zaproszenie, meldunek, umowa o pracę, a nawet małżeństwo. Wszystko, czego dusza zapragnie. Firmy działające na granicy prawa, strony internetowe niespełniające wymogów, za które normalnie sypią się kary. Wśród tych materiałów internetowych, proszę państwa, setki nagrań uśmiechniętych klientów z Indii, Pakistanu czy Egiptu odbierających gotowe już dokumenty. Pracownik agencji pokazuje paszport z wbitym pozwoleniem na pracę i pozdrawia, jakże inaczej, po ukraińsku.

    Pamiętajmy, że zaledwie rok temu zatrzymano 25-letnią Ukrainkę, która fałszowała dokumenty. Śledczy ujawnili wtedy 2700 gotowych sztuk dokumentów, których wartość mogła wynosić nawet 14,5 mln zł. Nie wiemy, ilu takich ludzi działa w Polsce, a Ukraińcy słyną z tego rodzaju przedsięwzięć. Ta 25-latka była, jak się wydaje, pracownicą ukraińskiej firmy, która pod przykrywką legalizacji masowo sprowadza migrantów do Polski - legalnych (Dzwonek), w cudzysłowie, wyłącznie na papierze, bo dla tych spółek odpowiedzialność kończy się w momencie wydania karty pobytu. Dalej problem spada na polskie społeczeństwo, naszą służbę zdrowia, nasz system socjalny i służby odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo. Bardzo dziękuję.


Przebieg posiedzenia