10. kadencja, 43. posiedzenie, 1. dzień (15-10-2025)
12. punkt porządku dziennego:
Sprawozdanie Komisji Nadzwyczajnej o poselskich projektach ustaw o zmianie ustawy o ochronie zwierząt (druki nr 703, 835 i 1769).
Poseł Dorota Olko:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Przed nami dzisiaj jest niepowtarzalna szansa, żeby raz na zawsze pożegnać futra w Polsce. Nie tylko się cieszę, ale też jestem wzruszona, że wszyscy do tej pory zgadzamy się co do tego, że ten przemysł powinien już po prostu przejść do historii. Bo nie ma powodu, żeby nasz kraj był jakimś skansenem okrucieństwa wobec zwierząt, niszczenia środowiska naturalnego, uprzykrzania życia ludziom, którzy mają nieszczęście żyć obok tych ferm. Zyski kilku biznesmenów naprawdę nie są tego warte. A my na tej sali nie jesteśmy od tego, żeby reprezentować wąskie grono futrzanych potentatów. Jesteśmy tu w imieniu całego społeczeństwa. A jak już mówili przedmówcy, ponad 70% społeczeństwa chce tego zakazu.
Pod tym dyskutowanym projektem nie tylko podpisali się posłowie i posłanki z różnych partii, ale także z inicjatywy posłanki Małgorzaty Tracz nad tym projektem pracowaliśmy w zespole, wspólnie. Posłance Tracz należą się duże podziękowania za zainicjowanie tego procesu, za założenie zespołu i prowadzenie konsekwentnie tej pracy do końca. Podziękowania należą się też organizacjom, które od lat walczą o ten zakaz. Wreszcie to prawo jest dzisiaj na wyciągnięcie ręki. Mamy szansę po prostu na to, żeby wysłuchać większości społeczeństwa, i bardzo proszę, żebyśmy tej szansy nie zmarnowali. Bo Polska jest dzisiaj jednym z ostatnich krajów, w których hodowla zwierząt futerkowych jest legalna. Ten przemysł nie ma przyszłości, bo znika popyt. Nikt nie chce już nosić futer z żywych zwierząt.
(Poseł Jarosław Sachajko: To po co ta ustawa?)
Ponad 1500 marek odzieżowych, a śród nich giganci mody, tacy jak Prada czy Versace, zrezygnowało już z produkowania futer i nie zrobiło tego z dobrego serca, tylko dlatego, że tego oczekiwali konsumenci. W XXI w. futro z norek nie jest już symbolem luksusu, nie jest prestiżem, jest po prostu obciachem. W ponad 20 krajach Europy nie wolno już zabijać zwierząt na futra. Produkcja na całym świecie gwałtownie spada. Polska jest obecnie jednym ze światowych liderów upadającej, cuchnącej i okrutnej branży. To nie przynosi nam chluby.
Głównym powodem, dlaczego ludzie rezygnują stopniowo z futer, jest oczywiście okrucieństwo wobec zwierząt w tym przemyśle. Stowarzyszenie Otwarte Klatki, jedna z najbardziej zasłużonych organizacji w walce o zakaz hodowli zwierząt na futra, publikowało dziesiątki raportów o koszmarnych warunkach, w jakich żyją i umierają norki, jenoty czy lisy. Bo lis na wolności przemierza setki kilometrów, kopie w ziemi, poluje, eksploruje teren. To jest zwierzę bystre, emocjonalne, podobnie jak pies, bardzo terytorialne. A na fermie żyje w małej klatce. Zwierzęta okaleczają się nawzajem. Dochodzi do przypadków autoagresji, kanibalizmu. Norki i lisy żyją i umierają w strasznym bólu, w cierpieniu, którego naprawdę łatwo możemy uniknąć już niedługo.
Ale kwestie humanitarne to nie są jedyne kwestie, które powodują, że ludzie są przeciwko tej hodowli. Tu chodzi nie tylko o zwierzęta, ale także o ludzi. Bo wszędzie, gdzie otwierają się nowe fermy, protestują mieszkańcy. Ze względu na potworny odór, na plagi much, które w zasadzie uniemożliwiają przebywanie na dworze, na rozdzierające piski zabijanych zwierząt. Norki też uciekają z ferm, zagryzają kury, roznoszą choroby, zabijają lokalne gatunki ptaków. To jest tylko część konsekwencji, bo produkcja futer pochłania też ogromne ilości wody, a borykamy się z suszą hydrologiczną. To brudny, cuchnący przemysł, niebezpieczny dla ludzi i dla środowiska.
Jestem pewna, że naprzeciwko mnie siedzi, na szczęście, nieliczna już mniejszość, która jest przeciwko temu zakazowi i będzie podnosić te argumenty, że ten przepis oznacza likwidację miejsc pracy. Proszę państwa, według dostępnych danych mówimy o 2-3 tys. pracowników w całej Polsce. Tych ferm jest coraz mniej. Jeszcze kilka lat temu to był prawie 1 tys., dzisiaj to jest niewiele ponad 200. To jest praca sezonowa, w złych warunkach. Często w tej pracy są zatrudniane po prostu osoby, które słabo znają realia rynku, są zdesperowane jak np. migranci. Mamy małe bezrobocie, duży wzrost gospodarczy i nasza gospodarka rośnie. Naprawdę zamknięcie branży futrzarskiej, likwidacja 2 tys. miejsc pracy (Dzwonek) nie doprowadzi do żadnego kryzysu gospodarczego.
Wiele do tej pory padło słów na temat mechanizmów osłonowych. Dobrze, że one są. To jest prosta, uczciwa droga do zamknięcia raz na zawsze tego przemysłu, który szkodzi zwierzętom, ludziom i środowisku. W imieniu tysięcy ludzi, którzy mają nieszczęście żyć w sąsiedztwie ferm futerkowych, w imieniu zwierząt, które nie powiedzą własnym głosem, w imieniu klubu Lewicy rekomenduję głosowanie za tym projektem, za projektem, który prezentowała posłanka Małgorzata Tracz. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia