10. kadencja, 5. posiedzenie, 3. dzień (09-02-2024)

Oświadczenia.

Poseł Grzegorz Lorek (tekst niewygłoszony):

    3 lutego w wieku 43 lat zmarł Jan Nepomucen Kozietulski, dowódca szwadronu pułku szwoleżerów gwardii. Wsławił się, dowodząc 3. szwadronem szwoleżerów w ataku na przełęcz, wąwóz Somosierra.

    Większość źródeł wskazuje, że Kozietulski urodził się w roku 1778 w Skierniewicach, zmarł, mając zaledwie 43 lata, w 1821 r. w Warszawie. Dzieciństwo spędził Jan na dworze spokrewnionego z rodziną Kozietulskich abp. Antoniego Kazimierza Ostrowskiego w Skierniewicach. Zapis w testamencie poczyniony przez zamożnego krewniaka znacząco poprawił sytuację finansową niezbyt zamożnych Kozietulskich, którzy po jego śmierci przenieśli się do dóbr kompińskich pod Łowiczem. Młody Jan nauki początkowo pobierał w domu, a następnie wstąpił do Szkoły Rycerskiej. Po jej ukończeniu stał się częstym gościem w dobrach rodziny Walickich w Małej Wsi pod Belskiem, a to za sprawą swej młodszej siostry Klementyny, która wyszła za starostę mszczonowskiego i wojewodzica rawskiego Józefa Walickiego. To właśnie młodsza siostra wprowadziła go w ˝towarzystwo˝ i - pomimo sławy, którą sam zyskał - nawet wiele lat później w kręgach towarzyskich stolicy będzie się o nim mówiło jako o bracie Walickiej.

    Młody absolwent Szkoły Rycerskiej jako ulubieniec Czartoryskich miał znakomite widoki na karierę w wojsku, ale po trzecim rozbiorze stał się poddanym Fryderyka Wilhelma III i siłą rzeczy wojsko musiało zaczekać. Chciwy zasług wojennych umysł młodzieńca rwał się ku legionom zbierającym się we Włoszech, ale zapędy te powstrzymał ojciec. I tak Jan spędzał czas na bankietach i pijatykach, będąc typowym przedstawicielem ówczesnej złotej młodzieży z kręgu Walickich, Łubieńskich czy Krasińskich. Kontakty owe zaowocowały wstąpieniem Kozietulskiego do Towarzystwa Przyjaciół Ojczyzny, któremu prezesował Wincenty Krasiński. Dopiero późną jesienią 1806 r. Przyjaciele Ojczyzny, a wraz z nimi Kozietulski, dostali szansę na wykazanie się rzeczywistym patriotyzmem. Wówczas to, na wezwanie Dąbrowskiego i Wybickiego, wyruszyli jako Gwardia Honorowa naprzeciw Napoleona, jadącego z Warszawy do Poznania i mu drogę zabiegli na granicach ziemi naszej, witali jak zbawcę i o przywrócenie narodu prosili. Od tej też pory Kozietulski stale przebywał przy osobie cesarza, towarzysząc mu również, gdy ten ruszał na linię frontu, by przyglądać się walkom zwieńczonym bitwami pod Gołyminem i Pułtuskiem. Wówczas to pod Nasielskiem Kozietulski miał okazję po raz pierwszy odznaczyć się w walce. Jego m.in. miał na myśli reporter Gazety Warszawskiej, pisząc: Kilkunastu z Gwardii Honorowej towarzyszy wszędzie cesarzowi, przykład ich zachęci zapewne pozostałych w stolicy.

    30 listopada 1808 r. Kozietulski poprowadził szwadron przez przełęcz Somosierra. Na komendę Kozietulskiego: Naprzód! Niech żyje cesarz! szwoleżerowie z obnażonymi szablami ruszyli galopem przechodzącym w cwał i wkrótce wpadli wprost na pierwszą baterię. Kiedy byli tuż przed nią, padła pierwsza mordercza salwa, która jednak nie załamała ataku. Fala jeźdźców nie zatrzymała się nawet na chwilę, przelatując nad armatami i tnąc kanonierów hiszpańskich w przelocie. Kozietulski, pod którym padł koń, został na miejscu, lekko tylko kontuzjowany. Na pozycję wyjściową za mostkiem wrócił pieszo jako jeden z pierwszych.

    W mniej niż 2 minuty po zdobyciu pierwszej szwoleżerowie pod komendą Dziewanowskiego dotarli do drugiej baterii. Dzięki wysokiemu tempu szarży artylerzyści z drugiej baterii nie zdążyli zadać wielkich strat Polakom i zaraz padli pod szablami. Dalej, po kolejnym zakręcie, szwoleżerowie wpadli na trzecią baterię, obsługa armat miała dużo czasu, aby wycelować i odpalić. Tu zginął por. Krzyżanowski, a Dziewanowski został ciężko ranny. Jednak mimo ponoszonych strat, zarówno od ostrzału artyleryjskiego, jak i karabinowego, zwłaszcza z prawej flanki, impet ataku był tak duży, że zmiótł obronę i działa się już nie odezwały.

    Kozietulski na czele szwadronu bojowego wkroczył u boku cesarza do Moskwy. W kampanii moskiewskiej znów więc, jak wcześniej pod Wagram, Kozietulski wystąpił w roli głównej pośród szwoleżerów. Tym razem własną piersią zasłonił samego cesarza. Wspomniany przez Załuskiego awans znacznie odsunął się w czasie. Dautancourt zanotował w dzienniku pułkowym: Cesarz spotkawszy w chwilę później Kozietulskiego, którego prowadzili szwoleżerowie, mianował go majorem. Wydarzenia późniejsze uniemożliwiły przesłanie tej nominacji i odpowiedni dekret został wydany dopiero 30 maja 1813 r.

    Był kawalerem i oficerem Legii Honorowej od 1809 r. Odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari w 1810 r., Orderem Zjednoczenia i rosyjskim Orderem św. Anny. Zmarł po długiej chorobie, którą pogłębiło fałszywe podejrzenie o sprzeniewierzenie pułkowej kasy, w wieku 43 lat dnia 3 lutego 1821 r. w Warszawie. W uroczystościach żałobnych uczestniczyły tysiące mieszkańców stolicy. Pochowany został w kościele parafialnym w Belsku Dużym.


Przebieg posiedzenia